środa, 3 czerwca 2015

1. Powroty

Jest na świecie ta­ki rodzaj smut­ku, które­go nie można wy­razić łza­mi. Nie można go ni­komu wytłumaczyć. Nie mogąc przyb­rać żad­ne­go kształtu, osiada cias­no na dnie ser­ca jak śnieg pod­czas bez­wiet­rznej nocy. ~ H.M. 

Rudowłosa dziewczyna siedziała na parapecie w swoim pokoju, nawet z daleka można było zauważyć, że nad czymś rozmyśla. Pogrążyła się w swoich myślach, już jutro uda się do szkoły. Niby normalne, prawda? A jednak. Nie. Lily Evans, dziewczyna o rudych włosach i zielonych oczach, jutro jedzie do Hogwartu. Do jej domu, prawdziwego domu. W środku rozpierała ją euforia, dlatego, że wreszcie zobaczy się z przyjaciółkami, wróci do szkoły, rozpocznie się nowy wspaniały rok nauki w tej magicznej szkole. Tak, Hogwart był szkołą Magii i Czarodziejstwa, a Evans do niej należała, ale miała również wątpliwości. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że w tym roku będą zmiany. Duże zmiany w jej życiu. W prawdzie to nic złego, ponieważ życie nie może być bez zmian, będzie po prostu nudne. Ale nikt nie wie czy te różnice będą na pewno dobre... Możemy mieć nadzieję, prawda? Nawet już by mogła zobaczyć Filcha, szkolnego woźnego, który od zawsze starał się uprzykrzyć życie uczniom, byleby wrócić tam w końcu. Nie martwić się niczym, choćby Petunią, która tylko czeka, aby wyzwać ją od dziwolągów, a dlaczego to robi? Ponieważ jest zazdrosna. Zwyczajnie zazdrosna, że to Lily, nie ona dostała w wieku jedenastu lat list z Hogwartu. Teraz stara się jej utrudnić życie w każdym calu...
    Co z tego, że w tym roku są OWTM-y? Co z tego, że to będzie chyba najcięższy z roków? Co z tego, że to - o zgrozo - OSTATNI rok? Ona chce już tam być. Powoli wariowała w domu. Naturalnie, kochała rodzinę, ale ona chciała już wrócić do jej świata. Jej świata, który zaczął być cząstką jej życia, gdy miała jedenaście lat i pozostanie już na zawsze w jej sercu. To coś takiego jak uczucia, wspomnienia, prawda? Ale dla niej Hogwart był czymś więcej. To właśnie tam poznała i pozna swoje uczucia, bo sama postanowiła, że w tym roku spróbuje, aby jej życie nabrało barw i zmieniło się kompletnie, oczywiście na lepsze.
    A teraz siedziała na parapecie, pijąc gorącą czekoladę, wpatrując się w krajobraz za oknem i usychając z tęsknoty, świrując. Radość przepełniła jej ciało momentalnie. Przypomniała sobie, że to już jutro. Już jutro jedzie do Hogwartu. Nareszcie!
*~*
Promienie słoneczne dosyć wcześnie obudziły dzisiaj Rudowłosą, która smacznie spała na swoim wygodnym, dość dużym łóżku, a jej loki były porozrzucane po całej poduszce. Gdy spała wszystkie problemy, myśli zniknęły, za to, kiedy wstała prawie pisnęła z radości. Tak, to dzisiaj! Może przesadzała z tym entuzjazmem, ale cóż poradzić. To tam znalazła swoje przyjaciółki, to tam stała się tym kim jest, to tam nauczyła się wszystkiego, to tam spędza większość czasu przez cały rok.
Postawiła stopę na jej białym, miękkim dywanie, po czym założyła na nogi kapcie. Szybko podreptała do łazienki, aby wykonać poranną toaletę. Pospiesznie się umyła, wyczesała włosy (zostawiła je rozpuszczone), umyła zęby i lekko się pomalowała. Następnie założyła czarne dżinsy i zielony sweterek. Wyszła z łazienki i skierowała się w stronę kufra, ponieważ chciała sprawdzić czy na pewno wszystko zapakowała i dołożyć jakieś książki czy ubrania, których wczoraj nie włożyła, a postanowiła, że mogą jej się przydać.
    Po dwóch godzinach spędzonych na uzupełnianiu skrzyni, czytaniu, a przede wszystkim przeglądaniu fotografii i wspominaniu... Najwięcej było tutaj zdjęć z przyjaciółkami, które zabrała oczywiście z Hogwartu na wakacje (chodzi oczywiście o fotografie), a teraz niektóre ma znów wziąć.  Lily bardzo cieszyła się, że ma tak wspaniałe trzy współlokatorki. Ona zrobiłaby dla nich wszystko i miała nadzieję, a także przeczucie, że one dla niej też. W końcu te prawie siedem lat przyjaźni coś znaczy, prawda?
– Lily, kochanie, zejdź na śniadanie! – usłyszała z dołu nawoływanie swojej mamy. Mary Evans była starszym odpowiednikiem swojej córki, również miała kasztanowe włosy, szczupłą sylwetkę, prawie zawsze uśmiechnięta. Jedynie oczy Lily odziedziczyła po ojcu.
– Już idę, mamo! – odkrzyknęła i zamknęła wieko kufra. Nawet nie zauważyła, że czas już tak szybko zleciał...
   Siedziała już w samochodzie, czekając, aż jej ojciec zapakuje rzeczy swojej córki do bagażnika. Za półtorej godziny miał odjechać pociąg do Hogwartu. Teraz patrzyła przez okno na prawie pustą uliczkę, na której mieszkała i postukiwała paznokciami w okno.
– Dobrze, a więc jedziemy – powiedział jej tata, wsiadając do samochodu. – Lily, wzięłaś wszystko? Na pewno?
– Tak, tak tato. Nie martw się – odrzekła z uśmiechem. Jej ojciec był czasem strasznie opiekuńczy. Strasznie.
    Dalsza podróż odbyła się w spokoju. Dziewczyna często podśpiewywała znane jej mugolskie piosenki lub jakieś fragmenty z radia. Nudziło jej się, nic na to niestety nie mogła poradzić. Nawet jakieś rozmowy, które zaczynała jej mama nic nie dały. Siedziała prawie w bezruchu i pozwalała, aby myśli zawładnęły nią całą.
    Po prawie godzinnej jeździe dojechali na parking. Gdy wyciągnęła swoje rzeczy skierowała się wraz z rodzicami na stację. Czasem towarzyszyła im też Petunia, ale dzisiaj się wykręciła wciskając kit, że ją boli głowa. King's Cross było jak zawsze przepełnione ludźmi, lecz ona na nich nie zwracała uwagi, tak samo jak oni na nią. Miała swój cel, do którego musiała się dostać. Szła żwawo, przeciskając się pomiędzy ludźmi, pod barierki między peronem dziewięć a dziesięć. Jeszcze pamiętała jak mając jedenaście lat bała się przejść... Ach...
Ciągnąc swój kufer już po paru minutach tam się znalazła. Teraz przyszedł czas na największy minus powrotu do szkoły. Pożegnanie z rodzicami. Momentalnie łzy stanęły jej w oczach.
– Będę tęsknić. Strasznie – mruknęła, gdy przytulała się do mamy i taty. – Będę pisać, postaram się jak najczęściej.
– Też będziemy tęsknić, kochanie – odpowiedziała pani Evans i otarła łzę, która postanowiła sobie wyznaczyć ścieżkę na jej policzku. - Jednakże niedługo się zobaczymy. Ucz się dobrze, córciu. Poznaj kogoś, bo z tego co mówiłaś to masz całkiem spore powodzenie, a szczególnie u tego młodzieńca w okularach, o którym zawsze nam tak zawzięcie opowiadasz i ... – najwyraźniej miała dodać coś jeszcze o chłopaku, ale córka spiorunowała ją wzrokiem. – Tylko proszę, pamiętaj o nas. Niech twój wybranek nas nie przyćmi aż tak bardzo w twoim serduszku – zażartowała, a dziewczyna wywróciła oczyma. To wyolbrzymianie spraw... Jasne, że o nich nie zapomni! Nie mogłaby. – Kochamy cię bardzo mocno, Lilka, pamiętaj.
Znów można było dostrzec łzy, ale teraz nie tylko na twarzy kobiety, ale także na jej córki. Pan Evans objął żonę ramieniem i uśmiechnął się do Lily promiennie. Przytuliła ich raz jeszcze mocno i powiedziała:
– Ja też was bardzo kocham. Będę tęsknić... – i rzucając im ostatnie smutne spojrzenie, wepchnęła wózek przez barierkę.
I oto jej oczom ukazał się peron dziewięć i trzy czwarte. Wspaniały, przepełniony uczniami jak i dorosłymi ludźmi, magiczny, ukochany peron. Podeszła bliżej pociągu, by poszukać znajomej twarzy. Znalazła. Niedaleko niej stała wysoka, szczupła dziewczyna, o ciemnych, długich, falowanych włosach. Jej serce zabiło szybciej. Wreszcie je zobaczy! Podbiegła szybko do dziewczyny stojącej do niej tyłem i wskoczyła na plecy (prawie zawsze się tak witały, a najśmieszniejsze było to, że wszystko było z zaskoczenia i nikt tego nie przewidywał), tamta się zachwiała, ale nie upadła. Jakoś to zniosła. W końcu paręnaście takich przywitań czegoś uczy.
– Co... Lily! Ty wredny, rudy, mały gumochłonie! – zaśmiały się perliście, gdy przyjaciółka próbowała zdjąć z siebie Evans. – Nareszcie! Ale się cieszę, że znów cię widzę, rudzielcu! A wiesz... – ściszyła teatralnie głos. – Cieszyłabym się bardziej, gdybyś ze mnie zeszła! - krzyknęła i zrzuciła z siebie dziewczynę. Wybuchły śmiechem, a ludzie zaczęli na nich spoglądać. Niektórzy ukrywali śmiech, a inni wykrzywiali usta w kpiącym uśmiechu. Następnie się mocno przytuliły.
– Ja też się ogromnie cieszę, że cię widzę, Dori – wyszczebiotała radośnie Ruda. - E... Widziałaś może dziewczyny?
– Były tu przed chwilą i pytały o ciebie, a potem poszły do pociągu coś zająć, wiesz jak trudno jest to zrobić, więc chciały szybko, a ja postanowiłam, że sobie poczekam na wredną, rudą osóbkę, którą jakimś cudem uważam za przyjaciółkę - odpowiedziała śmiejąc się głupio, za co dostała kuksańca w bok. – To... Idziemy?
– Idziemy.
Zaczęły się przedzierać przez tłumy, uśmiechając się i czasem wymieniając zdania ze sobą na temat wakacji czy planów na ten rok. Ludzie, których mijały mogli sobie pomyśleć, że nie widzą nic poza sobą i miejscem, do którego miały się dostać i miały stu procentową rację. Lily strasznie chciała się już zobaczyć z dziewczynami, a od tego dzieliło ją teraz już tylko przejście przez korytarz w pociągu i znalezienie odpowiedniego przedziału. Rozdzieliły się i szukały. Ruda otwierała i sprawdzała pomieszczenia z lewej strony, a Meadowes z prawej. Ta pierwsza lekko się załamała, bo widziała tylko jakiś pierwszorocznych, szóstorocznych z Ravenclawu i trzeciorocznych, którzy mieli pełno żab na siedzeniach i byli nimi wręcz oczarowani, ale cóż... Nie podda się! O nie. Nie w takiej sprawie!
Gdy już miała otwierać drzwi, dosłyszała wołanie:
–  Lilka! Ej, Lilka! Tutaj! Znalazłam je!
Od razu znalazła się przy Dorcas, biegła z prędkością światła, nawet kogoś popchnęła i usłyszała wtedy przekleństwo, więc chyba nawet tego kogoś przewróciła... Trudno. Co się stało to się nie odstanie.
Wparowała do pomieszczenia i rozejrzała się wokoło. Było tutaj sporo miejsc, a dwa były już zajęte. Na jednym z nich siedziała dziewczyna, podobnego wzrostu do Evans, o długich, blond lokach, niebieskich oczach i uśmiechała się promiennie. Była bardzo ładna. Drugą osobą była brunetka, wysoka, zgrabna, o krótszych włosach dziewczyna, mająca zielone oczy. Również była ładna.
– Ann! Alice! – krzyknęła i zapiszczały razem, po czym się przytuliły wszystkie cztery. – Jeju! Jak was dawno nie widziałam! Tęskniłam!
– My też Lilka! - odpowiedziała radośnie Ann. – Dobra, koniec tych czułości, bo się udusimy! Hej!
Dorcas i Lily zajęły swoje miejsca i pogrążyły się w rozmowie. Oczywiście wszystko opowiadały raz jeszcze, ponieważ dziewczyny też były zaciekawione i nie chciały dopuścić do tego, aby Meadowes wiedziała, a one nie.
– ...No i wróciłam dwa tygodnie przed końcem wakacji - zakończyła swoją opowieść Alice. Opowiadała właśnie o swojej podróży do Włoch, z której była szczęśliwa, ponieważ jej rodzice nie zabierali jej nigdzie, a Alice bardzo chciała odwiedzić właśnie Włochy.
Nagle usłyszały szczęk zamka i domyśliły się, że ktoś własnie tu wchodził. Posłały zaciekawione spojrzenia w stronę drzwi. W progu pojawili się czterej chłopcy z figlarnymi uśmieszkami na twarzach. Na czele stali dwaj wysocy, umięśnieni bruneci, którzy uśmiechali się najszerzej. Prawie niczym by się nie różnili, gdyby jeden nie miał okrągłych okularów i czekoladowych oczu, a drugi dłuższych włosów i tęczówek koloru szarego, lecz u każdego można było dostrzec bardzo podobne iskierki. Troszeczkę z tyłu stała kolejna dwójka. Jeden z nich był nieco niższy od brunetów i miał jasnobrązowe włosy i miodowe oczy, które ciepło omiotły pomieszczenie, miał również liczne rysy na twarzy... Ostatnim z czwórki był niski, grubszy chłopak, który posiadał włosy koloru ciemnego blondu i niebieskie oczy. W tym momencie trzymał w dłoni Czekoladową Żabę.
– Witamy piękne panie! – wyszczerzył się do nich Syriusz Black, owy czarnowłosy o szarych oczach.
Był to jeden z najprzystojniejszych i najpopularniejszych chłopaków w szkole, miał nawet swoje funcluby w Hogwarcie, ale nie był jedyny. James Potter, czyli ten chłopak z okularami, także był bardzo popularny i przystojny. Swoje pozycje zawdzięczają Quidditchowi i paczce, do której należeli, a nazywali siebie Huncwotami. Do tej grupki należał również Remus Lupin (chłopak o miodowych oczach i z podrapaniami na twarzy) oraz Peter Pettigrew, chłopiec ze słodyczami w ręku. Ogółem chłopaki słynęli z robienia kawałów innym, niektóre były okropne, ale pozostałe śmieszne, nawet ona to musiała przyznać. Byli również mądrzy i całkiem dobrze się uczyli z wyjątkiem Petera, który był słaby praktycznie ze wszystkiego, a Remus w nauce dorównywał Lily.
– Cześć - wymamrotała Evans i wbiła wzrok w paznokcie. Zawsze muszą się przypałętać.. – Em... Czemu zawdzięczamy tę wspaniałą wizytę? – dodała z przekąsem.
– Kotku, wiem, że się cieszysz z naszej wizyty, a szczególnie z mojej, bo kwiatuszku, pewnie usychałaś z tęsknoty, ale Remus chciał przyjść i ci przypomnieć o tym, że macie obowiązki, które musicie wypełnić – odezwał się James, ukazując rząd białych zębów.
Potter latał za Lily od czwartej klasy i bezustannie pytał ją o randkę, co dla niej było bardzo męczące. Może gdyby się zmienił rozważyłaby te propozycje, ale teraz nie miał u niej szans. Bo jak osoba taka jak on może je mieć? A James dla niej był osobą arogancką, niemiłą, nieodpowiedzialną, wyśmiewającą i znęcającą się nad słabszymi, napuszoną, dumną, bez serca...
Gdyby go poznała....
– Och... Remusie, przepraszam, ale zapomniałam... Idziemy? – zapytała i poderwała się z miejsca.
– Tak, chodźmy – chłopak uśmiechnął się do niej ochoczo i wyszli z pomieszczenia, w którym rozgościła się pozostała część Huncwotów. Już współczuła dziewczynom. Nagle parsknęła śmiechem... Szczególnie źle będzie miała Dorcas...
– Em... Co cię tak cieszy? – rzucił przez ramię Lupin najwyraźniej zaciekawiony i rozbawiony.
– Wiesz, że Potter, Black i Pettigrew tam zostali, tak? – odpowiedziała szybko. – No więc... No, chyba rozumiesz o co mi chodzi.
– Taa, na przykład o to, że Syriusz będzie się przystawiał do Dorcas... – odrzekł, śmiejąc się. – I rozniosą pociąg...
– Tak, właśnie o tym myślę – mruknęła i weszli do przedziału dla Prefektów. Byli już tam chyba wszystkie osoby zajmujące to stanowisko. Oczy obecnych w przedziale zwróciły się w ich stronę. Na szczęście się nie spóźnili.
*~*
– Ż-Że ty i Remus... Wy... Prefektami Naczelnymi!? – krzyknęła Ann, nie mogła w to uwierzyć, a z drugiej strony strasznie się cieszyła i była dumna. Zresztą tak samo jak Lily. Aby w to nie wierzyć miała powody, rzadko zdarzało się, aby Prefektami Naczelnymi były osoby z tego samego domu, a tu proszę... Taka niespodzianka. Gdy się o tym dowiedzieli, jeszcze w pociągu zamarli z zaskoczenia i radości, nawet musieli się rozglądać i upewniać czy to nie jakiś żart. Dla dziewczyny był to na prawdę szok. Ona i taka posada... 
– Tak, Ann. Lepiej to zaakceptuj, bo powtarzać już nie będę – warknęła Ruda do koleżanki. Bardzo ją to męczyło.
– Lilka! Nawet nie wiesz jak się cieszymy! – zapiszczały razem. – Nikomu bardziej nie należały się te stanowiska niż wam! 
Dziewczyna pokiwała głowa i roześmiały się. Spojrzała na pobliski powóz i zauważyła, że chłopaki też nie dowierzają. Na ich twarzach malowało się zaskoczenie i radość. No tak... Przecież dzięki temu będą mieli jeszcze lepsze możliwości chociażby na kawały... 

    Wielka Sala była jak zwykle pięknie udekorowana. Na stołach było pełno jedzenia, zaczynając od kotletów, ziemniaków, a kończąc na wszelakich puddingach i innych deserach. W pomieszczeniu było głośno, ponieważ każdy teraz brał się do jedzenia, rozbrzmiewały dźwięki sztućców i rozmów pomiędzy sobą. Przed chwilą skończył się przydział do domów, a spokojni już pierwszoroczni siedzieli dumnie na swoich miejscach i niektórzy się uśmiechali. Widać było też, że inni są jeszcze spięci, ale to pewnie dlatego, że jak na razie wszystko było dla nich zupełnie nowe. Jeszcze pamiętała jak sześć lat temu podchodziła do stołku na nogach, które zrobiły się momentalnie jak z galarety, a gdy profesor McGonagall założyła na jej głowę Tiarę Przydziału, ta od razu wykrzyknęła jedno słowo, które było taką ulgą i zaskoczeniem, a było to "Gryffindor!", potem poszła do swojego stołu i zapoznała się z innymi. Tak... Wspaniałe wspomnienia... Wtedy tylko jedna osoba się nie cieszyła... A był to jej przyjaciel, który wiedział, że będzie w Slytherinie i pragnął, aby ona też tam się dostała. Jakie było jego rozczarowanie gdy tak się nie stało... Ale to już przeszłość. Severus Snape to przeszłość, bowiem nazwał ją pod koniec roku w piątej klasie, po Sumach najokropniejszym określeniem jakim można skierować do osoby z rodziny mugoli. Szlama. Jedno głupie słowo zniszczyło wszystko, ale wątpiła, aby ta przyjaźń przetrwała, bo Snape zaczął się obracać w nieciekawym towarzystwie. Towarzystwie młodych Śmierciożerców.
Jednak nadal tego nie wybaczyła i nie zanosiło się na to.
– Kochani, mam nadzieję, że już zaspokoiliście swoje brzuchy. Mam jednak jeszcze parę słów do powiedzenia – wyrwał ją z rozmyśleń głos dyrektora, Albusa Dumbledore'a, który podszedł do mównicy i zaczął swoją coroczną, krótką pogawędkę. – Wstęp do Zakazanego Lasu, jest jak nazwa wskazuje zakazany -  spojrzał szybko i znacząco na Huncwotów, a oni zachichotali i wypięli dumnie piersi. - Do Hogsmeade mogą wychodzić uczniowie od trzeciej klasy wzwyż. Pan Woźny kazał również przekazać, że lista rzeczy, których się nie powinno używać się powiększyła i, że jest wywieszona u niego w gabinecie. Dziękuję! Dobranoc!
Po tych słowach zaczął się gwar i uczniowie podnosili się ze swoich miejsc. Lily i Remus w tym roku na szczęście nie musieli prowadzić pierwszoroczniaków do Wieży Gryffindoru, zrobili to Prefekci z piątego roku. Prefekci Naczelni też musieli mieć jakiś przywilej, prawda? A tamci niech się wykażą. 
Poderwała się z miejsca i ruszyła ku drzwiom wyjściowym. Obok nich stał czarnowłosy chłopak o ziemistej cerze... Co znów ten Ślizgon od niej chce? Czy on nie zrozumie, że zniszczył wszystko i tego nie da się naprawić? Do cholery jej uczucia nie są jak jakiś materiał, który można zszyć i wszystko będzie tak jak dawniej. O nie... 
-Lily... Lily, proszę porozmawiajmy... - usłyszała jego błagalny głos, ale już wychodziła i wspinała się po schodach. Nie ma czasu i chęci na gierki z jego strony. Teraz marzy tylko o ciepłym, wygodnym łóżku... 


*♥*♥*♥*♥*♥*♥*♥

Witamy!
Oto rozdział pierwszy ^^ :3 Z małym opóźnieniem, ale chyba to zrozumiecie. Rozdziały pierwsze są trudne do napisania (jak dla mnie ~Kath.) i wiecie, że jest coś takiego jak szkoła, w której teraz jest okres poprawkowy... Taa...
Notka nawet długa, bo jest siedem stron :)) Starałam się ją zrobić długą, więc to też jest powód tego spóźnienia. 
Rozdział mi się średnio podoba... Mam nadzieję, że w waszym przypadku będzie inaczej i każdemu się spodoba, choć wątpię...
Notki będą pisane przez nas na zmianę, czyli drugi rozdział należy do Sleepy ;> Kiedy będzie nie wiemy jeszcze dokładnie, ale w "Aktualnościach" na blogu na pewno będzie jakaś data ustalona ;) Mamy też inne blogi, więc musimy tam też coś dodać :)) 
Dziękujemy serdecznie za to, że czekacie! :D Udowodniliście to pod poprzednim postem i pięknie dziękujemy! Jest nam baardzo miło!  A byłoby jeszcze bardziej, gdyby teraz też ktoś pokazał o swojej obecności! Więc zapraszam do komentowania! 
Nasze blogi: 
Kathrine: BLOG <klik>
Sleepy:  BLOG <klik>
ZAPRASZAMY! 


Dziękujemy i pozdrawiamy!

Kath & Sleepy ;** ♥

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny *.* Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy serdecznie!
      Miło nam :33
      Pozdrawiamy! ;>>

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział. Ten siódmy rok na pewno będzie przełomowy :) Na razie to tylko wprowadzenie, ale i tak mi się podobał sposób w jaki piszesz. Remus i Lily Prefektami Naczelnymi? No, myślę, że Huncwoci będą chcieli to wykorzystać. Bardzo dobrze, że Lilka zignorowała Snape'a. Co on sobie wyobraża, że wszystko jest w porządku? Niech się od niej odczepi :D Relacje Lily z koleżankami też przypadły mi do gustu. Evans rzucająca się na plecy Dorcas. Wyobrażam to sobie :)
    Czekam na następną notkę. Pozdrawiam gorąco i życzę weny ♡
    Optimist
    [the-emerald-eyes.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! *oo*
      Będzie, oj będzie :D
      Serio? :D Hah, dziękuję serdeecznie! ♥ Miło mi <3
      Tak, tak :3 Naczelni *o* Na pewno... Oni wszystko chcą wykorzystać :P A taka okazja?! Nie do przepuszczenia ;)
      Właśnie :3 Niedługo odczepi się od niej na zawsze. Będzie miał to swoje "Always" xdd :D
      Ciesze się ^^ Taa... Ruda mała istotka wpada na ciemnowłosą istotę ... Ta wyobraźnia....
      Bardzo nam miło i się niezmiernie cieszymy ^^
      Wzajemnie! :D

      Usuń
  3. Początki zawsze są trudne.;). U siebie zawsze mam wrażenie, że pierwsze rozdziały są jakieś takie drętwe... Ale uważam, że Twój rozdział jest całkiem fajny.
    Żal mi trochę Severusa. Co prawda zasłużył na taką reakcję Lily, ale nie zmienia to faktu, że darzę jego postać bardzo dużą sympatią.
    Fajnie przedstawiasz relacje Lily z jej koleżankami :)
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się... Strasznie...
      Pjona! Mam to samo ;** Dziękuję! :D To wiele znaczy :3 ;*
      Serio? Ja tam go e... Znoszę :)) Nie jest to tak, że go nienawidzę, ale też nie kocham. Tak... Lubię :))
      Dziękuję pięknie za miłe słowa i komentarz ♥

      Usuń